Siwy włos
5885
tytuł:
Siwy włos
Pierwszy siwy włos
gatunek:
tango
muzyka:
oryginał z:?
1954 roku
słowa:
Babie lato wolno płynie przez jesienny park
Z dala ktoś na mandolinie kołysankę gra
Chodźmy, miły, pod nasz stary dąb
Jakże kocham ciepło twoich rąk
Pomyśl, ile to już lat
Idziemy przez ten świat
Spostrzegłam dzisiaj pierwszy siwy włos na twojej skroniI widzisz, miły, przed wzruszeniem trudno się obronićMam przecież w oczach dzień, gdy pierwszy raz ujrzałam ciebiePamiętam każde słowo, każdy uśmiech twójCzas nie ostudzi ludzkich serc, gdy mocna miłość płonieCałuję pierwszy siwy włos, co zalśnił na twej skroniTak piękną mamy jesień, miły, cichą i pogodnąSpójrz, jak babiego lata płynie srebrna nić
Jak obłoki dwa łabędzie przecinają staw
Człowiek zawsze wracać będzie do lirycznych spraw
Chodźmy, już się kryje słońca blask
W domu cisza oczekuje nas
Pomyśl, ile to już lat
Idziemy przez ten świat
07.06.2016
słowa kluczowe:
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
0:00
0:00
0:00
0:00
Posłuchaj na
Etykiety płyt
"Pierwszy siwy włos, bo o nim mowa, był hitem, który po raz pierwszy wykonała właśnie Marta Mirska. Żaden jej występ nie mógł się bez tej piosenki obejść, mało tego – nigdy nie wystarczyło jednokrotne wykonanie tego przeboju. Dwa, trzy bisy były normą. Ale i tu pojawia się rysa − piękne tango, skomponowane przez Henryka Jabłońskiego, do którego tekst napisał Kazimierz Winkler, tak naprawdę spopularyzował Mieczysław Fogg. Ukradł je? Nie do końca. Podprowadził? Nagrał na płytę. Może to ironia, może jakaś kosmiczna zemsta – Mirska miała niemałe opory przed wykonaniem tej piosenki, uważała, że jest za młoda, tekst o siwym włosie jej nie przystoi, podobnie jak frazy o dzieciach oczekujących w domu (wciąż uchodziła za pannę). Nie pomagały głosy wszystkich wokół, że to pewniak, że przebój, chyba dopiero gdy Hanka Bielicka krzyczała cała w emocjach: „Bierz, głupia, tę piosenkę… Marta, przecież to będzie wielki
szlagier!”, do Mirskiej zaczęło docierać, że nie warto marnować potencjału tej kompozycji. Sama historia piosenki jest warta chwili uwagi. Bo niewiele brakowało, by hit, skomponowany w czasie wojny w Gdańsku przez Henryka Jabłońskiego, przepadł w płomieniach. Jabłoński komponował niemało; gdy kończył mu się papier nutowy, zapisywał melodie nawet na zwykłym, szarym, na którym żona kreśliła mu pięciolinie. Kiedy utwory kompozytora zapełniły po brzegi szufladę kuchennego stołu, Henryk rzucił: „Spal to, po wojnie napiszę więcej i lepiej”4. Na szczęście nie wszystko poszło z dymem – małżonka podeszła do zadania roztropnie, stosując sprawiedliwe kryteria selekcji: atrakcyjność każdej melodii była sprawdzana na nieco rozstrojonym pianinie. Jeżeli utwór przeszedł ów test, był z namaszczeniem przechowywany. Kiedy w latach pięćdziesiątych Jabłoński zaczął współpracę z gdańską rozgłośnią radiową, powierzono mu wybór piosenki, która zgodnie z poleceniem Władysława Szpilmana – kierownika Działu Muzyki Lekkiej Polskiego Radia, miała być wysłana na konkurs. Za Szpilmanem ciągnęła się opinia nieustępliwego i surowego zwierzchnika krajowej rozrywki, a do wyścigu o zwycięstwo miały stanąć wszystkie rozgłośnie – presja, również ta czasowa, była więc wielka. Z pomocą przyszła pani Jabłońska – z przechowywanego przez nią wojennego zbioru udało się wydobyć kompozycję nie dość, że zwycięską, to jeszcze nader przebojową. Pierwszy tekst do niej napisał kierownik literacki gdańskiej rozgłośni, Jacek Kasprowy. Słowa jednak, w przeciwieństwie do muzyki, nie spodobały się Szpilmanowi. Dziewczyna z tramwaju została zamieniona na Pierwszy siwy włos, nowy tekst stworzył Kazimierz Winkler. Aranżację utworu powierzono Orkiestrze Tanecznej Polskiego Radia pod dyrekcją Jana Cajmera, a piosenkę miała zaśpiewać Marta Mirska – w czasie wielkiego koncertu w stołecznej Hali Gwardii. Był listopad pięćdziesiątego czwartego roku. Marta Mirska – jak już wiadomo, wbrew wszystkim dookoła – nie kwapiła się do wykonania tego hitu, kręciła nosem na tekst, reakcja widowni tym bardziej przerosła jej najśmielsze oczekiwania. Publiczność domagała się powtórzenia utworu aż czternaście razy! „Bisom nie było końca. Również radiosłuchacze prosili często o nadawanie tej piosenki. Siwy włos zapewnił mi sławę, stał się jakby moją wizytówką”5, wspominała piosenkarka po latach.
ŻAL, ZEMSTA I BANDAŻE
Podobno Władysław Szpilman nigdy nie przebolał tego, że Mirska nie od razu uwierzyła w tę piosenkę, że miała wątpliwości, czy przyjąć ją do swojego repertuaru. To podobno kompozytor podsunął Pierwszy siwy włos Mieczysławowi Foggowi, a ten – nie namyślając się długo – w okamgnieniu nagrał piosenkę na płytę. Mirskiej pozostała sława pierwszego koncertu i nagranie dla radia, Foggowi – chwała za upowszechnienie hitu i wielki nakład krążka, który rozszedł się jak świeże bułeczki. Zdaje się też, że to Mieczysław Fogg, jako gwiazda ze znacznie dłuższym stażem, bardziej rozsławił ten szlagier. Czy Mirska miała o to do niego żal? W stołecznym światku krążyły opowieści o tym, jak to pieśniarka miała atakować Fogga widelczykiem do ciasta, a nawet – nożem, oczywiście z rozpaczy za „ukradzionym” przebojem. Kiedy ruszyła do ataku z nożem, podobno we wzburzeniu wywróciła napotkane na trasie stoły, krzesła i stargała obrusy, które pociągnęły za sobą zastawę. A Mirska miała wykrzyknąć, jak pisał Adam Halber: „Ty (tutaj proszę sobie wstawić, co tam komu wyobraźnia podpowiada) ukradłeś mi piosenkę!”6. Kiedy pokłuła piosenkarza widelczykiem, (z dumą?) opowiadała wszystkim wokół, że Fogg przez dwa tygodnie miał bandaże na rękach. Zdarzenie to opisywał zresztą tygodnik „Świat”: „Jak donosi giełda plotek, Marta Mirska miała «naśpiewać» na płytę piosenkę Siwy włos. Jednak nie naśpiewała. Uczynił to natomiast Mieczysław Fogg, który zgodził się na niższe honorarium niż to, jakiego zażądała Mirska. Sprawa ta miała jednak swój epilog. Rozegrał się on w jednej z kawiarń warszawskich. Fogg omal nie stracił życia, zagrożony widelczykiem (do ciastek), z jakim porwała się na niego Mirska. Była to scena mrożąca krew w żyłach! (…)”7. Pytam o to zdarzenie Tadeusza Stolarskiego, bo nie daję do końca wiary tej historii: – Wie pani, różnie to relacjonowano, ale Marta Mirska opowiedziała mi o tym osobiście, a w stosunku do mnie zawsze była szczera. Powiedziała mi, że kiedyś Fogg do niej zadzwonił ze słowami: – Marta, słuchaj, już byśmy zakopali te nasze topory wojenne. Spotkajmy się gdzieś na kawce i porozmawiajmy. Bo wiesz, nie wypada, ostatecznie jesteśmy już bardziej znani. – Kto jest znany, ten jest znany, i przez co, to też wiesz – odpowiedziała Mirska. – No, nie rozdrażniajmy się, zgódź się na spotkanie. Umówili się w kawiarni hotelu Polonia. Mirska myślała, że przy okazji Fogg jej coś postawi, ale rozczarowała się. Mówiła: „Dałam się skusić, a on jak zwykle nie miał czasu”. Kiedy przyszła na spotkanie, Fogg powiedział: – Och, dobrze, że cię widzę, chyba nie gniewasz się na mnie, to przecież tylko błaha piosenka. Ale ile na niej zarobiłeś, pomyślała Mirska. Stale jakąś zadrę o tę piosenkę miała, choć początkowo przecież nie chciała jej śpiewać. Ale w kawiarni powiedziała do
Fogga: – No, już się nie gniewam, mnie szybko złość przechodzi. – To może jakieś ciasteczko? – Ja wolę lufkę. – Nie no, alkoholu pić nie będziemy. Mirska zaczęła się zastanawiać, kto ureguluje rachunek, bo Fogg był znany ze skąpstwa. Pomyślała sobie: ostatecznie to on mnie zaprosił. Wypili po kawce, Mirska zamówiła sobie też małą lufkę, co mocno zaniepokoiło Fogga. Chciał już iść, bo uważał, że załatwił sprawę. Upewnił się: – No to dobrze, doszliśmy do porozumienia i chyba zostaniemy przyjaciółmi, nie będziemy się przecież boczyć na siebie. – No tak, Mieciu, tak. Fogg od razu kiwnął na kelnera, a gdy ten podszedł do stolika, zaczął wyliczać co do grosza kwotę do zapłaty ze skórzanej podkówki na drobne. O napiwku oczywiście nie mogło być mowy. Kelnerowi zrobiło się przykro, bo przecież od razu poznał Fogga – wielką gwiazdę; kto go wtedy nie znał. Mirska się wściekła: – Oż, ty chuju, ty chcesz na wszystkim pieniądze zarabiać? Jak ty ludzi traktujesz?! Cofam wszystko, co powiedziałam! Leciało coraz więcej słów na „ch”, aż wreszcie Mirska złapała widelczyk do ciasta. Opowiadała mi: „Tak zaczęłam go napierdalać strasznie, łapy mu tak stłukłam, aż się darł”. – Ty wariatko! Co ty robisz?! Krew mi leci! Fogg od razu zaangażował kelnerów, żeby przynieśli opatrunki. Obandażowali mu dłonie chyba trochę ze złości po tym, jak obcesowo potraktował ich kolegę, zawiązali mu takie kukiełki na obu dłoniach, że nawet palców nie było widać. Zdarzenie to Mirska często komentowała później wśród znajomych, mówiąc, że to ją bardzo psychicznie wzmacnia jako kobietę, która nie daje sobie w kaszę dmuchać – kończy relację Stolarski. Zdarzało im się występować na tych samych koncertach. Podobno po jednym z nich Mirska nieźle nastraszyła Fogga, kiedy w hotelowej restauracji zaczęła wymachiwać przed nim widelcem. Była zachwycona, a gdy uciekł w popłochu, mówiła: „Widzieliście państwo, jak spieprzał! Spuściłam temu trzęsidupie kiedyś taki wpierdol (…)”8. – Ona używała tego słowa. „Tak było, Tadziu, dostał wpierdol i koniec. I nic, i nikt mu już tego nie odbierze” – przyznaje Stolarski. Ale od Fogga trudno było się jej uwolnić – nie tylko wspólnie koncertowali, ale też przez lata mieszkali naprzeciwko siebie przy alei Wyzwolenia."
Marta Mirska - https://youtu.be/-RJFYW-HXGA
https://plejada.pl/newsy/marta-mirska-byla-gwiazda-prl-zmarla-z-wyglodzenia/812nqkb